Miłośnicy zwierząt doskonale znają i szanują popularną myśl, że pies jest największym przyjacielem człowieka.

O książkach
Istniejąca od roku 1884 stanowa biblioteka publiczna w Australii

To powiedzonko nieco złośliwie sparafrazował Jeremi Przybora stwierdzając, że pies jest największym przyjacielem człowieka jedzącego. Natomiast prawdziwym przyjacielem człowieka jest kobieta. W dzisiejszych czasach, za taką wypowiedź, feministki nazwałyby Przyborę szowinistycznym wieprzem, ale mistrz słowa nie doczekał współczesnej riposty. Owa kpinka była oczywistym żartem, natomiast, bez najmniejszej wątpliwości, nasz znakomity pisarz, poeta oraz autor niezrównanych, kabaretowych piosenek znał i traktował poważnie zdanie, jakie wypowiedział około 80 lat przed rozpoczęciem naszej ery rzymski mówca i polityk Marek Tuliusz Cyceron. To zdanie brzmiało „książka to najlepszy przyjaciel człowieka, a biblioteka to świątynia jego myśli”. Czy opinia sprzed ponad dwóch tysięcy lat jest jeszcze aktualna dzisiaj?

Dla mojego pokolenia książka była pierwszym i najważniejszym atrybutem inteligenta. To ona wprowadzała nas w świat sztuki. Do teatru, czy kina trzeba było wybrać się, co oznaczało wyjść z domu. Książkę mieliśmy na miejscu, a przede wszystkim do poduszki. Podobnie jak radio, bo raczkująca, dwukanałowa telewizja, mimo starań (np. teatr telewizji, czy „Kobra”), nie była w stanie zaspokoić estetycznych potrzeb człowieka wrażliwego. Komputerów jeszcze w Polsce nie znano, toteż Internet nie stanowił, tak jak dzisiaj, podstawowego źródła wiedzy wszelakiej. Czymże zatem było czytelnictwo w peerelowskich czasach początku lat sześćdziesiątych?

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.