Poseł Adam Krzyśków w rozmowie z „Kurkiem” opowiada:

• dlaczego nie widać go w centralnych mediach • o torpedowaniu rozbudowy lotniska w Szymanach przez olsztyńskich polityków • o kontrowersyjnej wiacie • o zatrudnianiu „swoich ludzi” na państwowych posadach

Trzeba poczekać na swoją kolej

NA DRUGIM PLANIE

- Minął rok odkąd zasiadł pan w sejmie, pora na pierwsze podsumowanie. Na razie nie wygląda to najlepiej, zaledwie siedem interpelacji, dwa zapytania i jedno oświadczenie.

- Interpelacje, wystąpienia czy oświadczenia poselskie nie są najlepszym odzwierciedleniem aktywności posła. Często za tym kryje się chęć poprawienia statystyki.

- Nie widać też pana w telewizji. Inni politycy PSL jak Pawlak, Kalinowski, Żelichowski, Sawicki czy Kłopotek często pojawiają się w różnych stacjach. Dobrze się pan czuje w roli drugoplanowej?

- PSL liczy 31 posłów, tzw. pierwszoroczniacy są w mniejszości. Większość stanowią bardzo doświadczeni posłowie piastujący w swojej karierze wiele wysokich stanowisk i funkcji: marszałków, ministrów czy wojewodów. Ci koledzy za medialną obecność płacą cenę. Poseł Żelichowski np. każdą niedzielę rano poświęca na udział w audycji Moniki Olejnik w Radiu Zet, później idzie do stacji telewizyjnych.

- Nie zazdrości mu pan?

- Nie, to kwestia charakteru. Taki poseł Kłopotek jest wojownikiem, potrafi w sposób bardzo dynamiczny i barwny reagować na różne sytuacje i w tym się sprawdza.

- Pan też może by się sprawdził, tylko brakuje okazji. Trzeba pewnie poczekać, aż przejdzie pan do „drugiej klasy”?

- Zobaczymy. Teraz są wybory do europarlamentu, może trochę tych doświadczonych kolegów odejdzie. Ale trzeba przy tej okazji postawić pytanie: po co się do parlamentu poszło? Czy po to, żeby brylować w stacjach telewizyjnych, czy po to, żeby robić coś dobrego. Często ci koledzy, którzy pojawiają się w mediach mają mniej czasu na pracę organiczną.

LOTNISKO Z OPORAMI

- Co zatem dobrego zrobił pan przez ten czas dla naszego powiatu?

- Sprawą numer jeden jest oczywiście lotnisko w Szymanach. I ona wymagała wielu zabiegów w celu pozyskania inwestora strategicznego. Kiedy już się znalazł, na to, by mógł kupić 60% udziałów potrzebna była zgoda ministrów obrony narodowej i infrastruktury. To nie było łatwe, wymagało wielu zabiegów, w tym zaangażowania lokalnego posła. Utrzymuję też bliski kontakt z władzami województwa, które zajmują się rozdziałem środków finansowych. Chodzi o to, aby Szczytno i jego problemy były dostrzegane przez wojewodę i marszałka.

- Jak rozwija się sprawa naszego lotniska?

- Idzie, ale z oporami. Trzeba zdać sobie sprawę, że duży wpływ na zabagnienie sytuacji mieli nie tylko prezesi kierujący spółką, ale także władze regionalne, które nie przykładały do tego należytej wagi. Decydujący był głos środowiska olsztyńskiego. Przypomnę tylko, że 8 mln zł z budżetu wojewódzkiego poszło na budowę pasa betonowego na lotnisku w Dajtkach. Tam port regionalny nigdy nie powstanie, a te 8 mln można było wykorzystać na niezbędne remonty pasa startowego w Szymanach.

- To było jeszcze za czasów, gdy marszałkiem był Andrzej Ryński z SLD.

- Tak, on przekierował te pieniądze na Dajtki. Trzeba wiedzieć, że Aeroklub Olsztyński jest bardzo elitarnym gronem, to śmietanka towarzyska. Jednym z jego prezesów był dyrektor dróg wojewódzkich. Stąd pojawił się pomysł, na szczęście niezrealizowany, żeby Szymany przekazać w jego administrowanie. Tylko po to, aby jeszcze mocniej zaciągnąć na nie hamulec ręczny.

- Do tego jeszcze doszła kuriozalna sprawa zwrotu do budżetu państwa 2 mln zł przeznaczonych dla Szyman.

- To był błąd. W tej chwili zarzuca się na to bardzo wstydliwą zasłonę milczenia, bo przecież sprzęt został już zakupiony i leży w magazynach.

- Marszałek Protas twierdził, że musiał zwrócić pieniądze, bo w przeciwnym razie do akcji wkroczyłby prokurator.

- Wyjaśnienie tej sprawy jeszcze trwa, ale uważam, że z powodzeniem to ryzyko można było podjąć. Przecież nikt nie czerpałby z tego powodu indywidualnych korzyści, skorzystałby natomiast cały region.

- Co się za tym tak naprawdę kryło?

- Był to element wewnętrznej walki w PiS-ie między Szmitem a Szczygło. Ówczesny wojewoda, który był rzecznikiem Szczygły, nie pozwolił, aby Szmit mógł chodzić w aureoli tego, który załatwił środki na lotnisko.

- Decyzję zaaprobował marszałek Protas, a on przecież jest z ugrupowania pańskiego koalicjanta – Platformy Obywatelskiej.

- On dopiero obejmował urząd i podrzucono mu ten temat.

- Czy po dwóch latach od tamtego wydarzenia zauważa pan zmianę podejścia olsztyńskich polityków do Szyman?

- Nie. Dostrzegam natomiast u nich brak wiary w to, że powstanie tam port regionalny.

KONTROWERSYJNA WIATA

- Kilka miesięcy temu głośno było o panu w mediach, a to za sprawą związaną z przyznaniem przez WFOŚiGW dotacji na budowę wiaty edukacyjnej w Górowie Iławeckim. Stanęła ona na terenie należącym do posła Sycza, który przewodniczy ... Radzie Nadzorczej WFOŚiGW. Inspektorzy NIK wytknęli Funduszowi, którego jest pan prezesem szereg nieprawidłowości przy przyznawaniu dotacji jak i jej rozliczeniu.

- Za 40 tys. zł powstał obiekt, który służy ludziom. Za tzw. brakiem staranności urzędniczej kryje się po prostu błąd jednego z naszych pracowników.

- Nie widzi pan więc nic niestosownego w tym, że dotację Fundusz przyznał członkowi swojej Rady Nadzorczej i to jeszcze na inwestycję budowaną na jego posesji?

- Miron Sycz jako szef Rady Nadzorczej nie miał bezpośredniego wpływu na decyzję o przyznaniu dotacji, ale rozumiem, że mogą pojawiać się wątpliwości. Z dzisiejszej perspektywy lepiej pewnie by się stało, gdyby te pieniądze na budowę wiaty zostały przekazane np. nadleśnictwu w Górowie Iławeckim. W tej chwili wdrażamy w funduszu instrukcję ostrożnościową, żeby uniknąć tego typu sytuacji w przyszłości.

- Jak to jest z pana prezesurą w WFOŚiGW. Na początku kadencji poselskiej żegnał się pan już z tym stanowiskiem, a jak się okazuje dalej je pan sprawuje?

- Powstały trzy opinie prawne, w tym najnowsza, która dopuściła łączenie mandatu z kierowaniem funduszem. Z tym stanowiskiem będę się jednak musiał rozstać. Od początku 2010 roku Wojewódzkie Fundusze Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej staną się strukturą podległą marszałkom, a to jednoznacznie wykluczać będzie łączenie stanowiska prezesa i posła.

- Głośno też było o pańskim zaangażowaniu w uruchomienie środowiskowego domu samopomocy w Sąpłatach. Wójt Dźwierzut i tamtejsi radni wytknęli panu mieszanie się w ich sprawy.

- Chciałbym, żeby w każdej gminie był dobry gospodarz. Jeśli docierają do mnie ludzie z różnymi skargami, a ja na ich podstawie stwierdzam niekompetencję, brak profesjonalizmu w działaniu organów gminy, to muszę reagować.

BEZ PRZYWILEJÓW DLA SWOICH

- Posłowie Platformy zarzucają pana partii torpedowanie reform. To przez was nie będzie, tak bardzo oczekiwanych przez lokalne środowiska, jednomandatowych wyborów do samorządów.

- Miały być także metropolie bez Olsztyna. Nie pozwoliliśmy na to. Staramy się być głosem rozsądku. Sam premier powiedział, że koalicja wymaga szacunku i wszystkie projekty muszą uzyskać akceptację obu klubów. Tymczasem co jakiś czas odpala się fajerwerki, które wiadomo, że nie mają szans na realizację. Dotyczy to np. emerytur esbeckich. Założenia są słuszne, że kat nie może być lepiej wynagradzany od ofiary, ale przecież nie można dokonywać zbiorowego osądu. Nie przejdzie to przez Trybunał Konstytucyjny.

- Politycy z Platformy straszą was teraz przedterminowymi wyborami.

- To tylko taki próbny balon Nie traktujemy tego poważnie i nie zamierzamy chodzić na pasku silniejszego partnera. PiS to już ćwiczył i w efekcie stracił władzę.

- Opozycji, a nawet koalicjantowi nie podoba się też, że zagarniacie państwowe posady dla rodzin i znajomych.

- To tylko szukanie pretekstu. Jeszcze niedawno do tego, aby uzyskać zatrudnienie w administracji rządowej w naszym województwie najlepszą kwalifikacją było zatrudnienie w biurze posła Szczygło. Szybko o tym zapomniano.

- Czyli wszystko jest ok?

- Nie. Uważam, że to jest błąd. I nie powinno tak dalej być. Po doświadczeniach z wiatą wiem, że inicjatywa, nawet gdy jest chwalebna i służy dobrej sprawie, to w opinii publicznej może czasami zostać inaczej odebrana.

- Zaniedbuje pan swój elektorat. Do tej pory nie odbył pan jeszcze ani jednego spotkania. Przypomni pan sobie o nim pewnie dopiero przed kolejnymi wyborami?

- Nie było na to czasu. W sejmie w ostatnim okresie pracowaliśmy na okrągło, od poniedziałku do piątku. Teraz, mam nadzieję, uda mi się nadrobić zaległości i przeprowadzić cykl spotkań z wyborcami w poszczególnych gminach.

Rozmawiał Andrzej Olszewski

OPINIE

Sławomir Wojciechowski,

wójt gminy Szczytno

- Przed ubiegłorocznymi wyborami zachęcałem mieszkańców naszej gminy do głosowania na Adama Krzyśkowa. Dziś nie żałuję tej decyzji. Pan poseł żywo interesuje się problemami naszej gminy, kontaktuje się z nami i wspiera kiedy trzeba.

Tadeusz Frączek,

wójt gminy Dźwierzuty

- Trudno mi się pokusić o jakąkolwiek ocenę dotychczasowych dokonań posła. Oglądam telewizję, ale do tej pory nie rzucił mi się w oczy. Z tego, co mnie słuchy dochodzą, wielkiej on aktywności w sejmie nie przejawia. Jest w nim pierwszą kadencję, takim żółtodziobem. Potrzeba pewnie trochę czasu. Szkoda, że ta jego aktywność ogranicza się do przesyłania różnych pism do naszego urzędu, w których zadaje dziwne pytania. W jakieś igraszki bawi się na dołach, zamiast wykazywać się na forum parlamentu.

Józef Zapert,

wójt gminy Rozogi

- Za wcześnie jeszcze na ocenę działań posła, na to potrzeba jeszcze co najmniej roku. Szczególnie liczę na to, że będzie pilotował i wspierał temat lotniska w Szymanach, który nas bardzo niepokoi, a jednocześnie wciąż budzi duże nadzieje. Pożądane też byłoby przyspieszenie procedur uruchamiania środków unijnych, bo teraz to się bardzo ślimaczy.

Stanisław Żelichowski,

szef klubu parlamentarnego PSL

Jak w pana ocenie spisuje się poseł z naszego powiatu Adam Krzyśków?

- Spisuje się dobrze, jest bardzo pracowity. Obaj zasiadamy w komisji ochrony środowiska, a przez fakt, że zostałem szefem klubu szereg obowiązków, które normalnie mnie by przypadały musi robić pan poseł Krzyśków. Kilkakrotnie był sprawozdawcą sejmowym. Pracuje ciężko, nie miał nawet wakacji, bo w sierpniu musiał pilotować dwie ważne ustawy o ochronie przyrody i oddziaływaniu na środowisko. Nie było wyboru, ja nie mogłem, więc on musiał. Mam wyrzuty sumienia, że za bardzo w niego orzę, ale to młody poseł, więc musi trochę dać z siebie.

- No właśnie jest w cieniu, a inni brylują w mediach.

- To media decydują z kim chcą rozmawiać. Przeważnie zapraszają szefów klubów, partii, ministrów, polityków zajmujących kierownicze funkcje i stanowiska.

- Musi więc poczekać na swoją kolejkę?

- Musi walczyć o kierownicze stołki. Chciałbym, żeby mnie wygryzł i został szefem klubu.