W słoneczną wrześniową sobotę z gronem Jego przyjaciół pożegnaliśmy Janusza Sokołowskiego. Po żałobnym nabożeństwie w Suszu, kondukt pogrzebowy najpierw na Malbork, a potem leśnymi duktami przejechał do Jerzwałdu. Tam na wiejskim cmentarzu pochowaliśmy Janusza. Takich tłumów Jerzwałd jeszcze nie widział; byli mieszkańcy wsi, leśnicy i przyrodnicy, samorządowcy, artyści i liczne grono przyjaciół od Warszawy po Szczytno. galeria >>

 

W słoneczną wrześniową sobotę z gronem Jego przyjaciół pożegnaliśmy Janusza Sokołowskiego. Po żałobnym nabożeństwie w Suszu, kondukt pogrzebowy najpierw na Malbork, a potem leśnymi duktami przejechał do Jerzwałdu. Tam na wiejskim cmentarzu pochowaliśmy Janusza. Takich tłumów Jerzwałd jeszcze nie widział; byli mieszkańcy wsi, leśnicy i przyrodnicy, samorządowcy, artyści i liczne grono przyjaciół od Warszawy po Szczytno.

Żegnaj, przyjacielu

O Januszu przyjdzie jeszcze więcej napisać, teraz chciałbym tylko przedstawić kilka refleksji na gorąco. Był leśnikiem nie tylko z wykształcenia, ale i z powołania, kochał przyrodę i czuł się jej częścią. Nigdy nie polował, jeśli to z aparatem fotograficznym. Dla niego nie tylko zwierzyna, ale i każda roślina to „bracia mniejsi”. Dla ochrony fauny i flory z leśnika przekształcił się w przyrodnika i współtworzył Park Krajobrazowy Pojezierza Iławskiego.

Ale co mu do Szczytna? Otóż po studiach trafił do pracy w leśnictwie Jedwabno, gdzie wyszperał go ówczesny Dyrektor Szczytnowskiego Domu Kultury Krzysztof Daukszewicz. Tak się zrodził Janusz Sokołowski-satyryk, a z czasem wybitny artysta i aktor o niezapomnianej vis komica, mający słuch absolutny muzyk i poeta w jednym. Wspólnie z Krzysztofem Daukszewiczem i Markiem Bednarkiem stworzyli niepowtarzalny kabaret „Gwuść”, zdobywając wszystkie możliwe nagrody w latach 1976-1980, od Złotej Szpilki w Lidzbarku Warmińskim, po Złote Rogi Kozicy w Zakopanem i Złoty Róg Króla Jana z Horyńcu. Występowali w całej Polsce, dając ponad sto koncertów rocznie. Janusz z Gwuśćiem, a potem sam był sześciokrotnym laureatem Biesiad Humoru i Satyry w Lidzbarku Warmińskim, w tym trzykrotnie zdobył Złotą Szpilkę. Do historii przeszły jego „Ballada o Pąśku Walecznym”, „Milczenie złotem jest” a jego pieśń „Moja Ojczyzna” stała się jednym z hymnów wielkiego ruchu Solidarności w 1980 roku. Gdy ją zaśpiewał na Festiwalu Pieśni Prawdziwej w hali Oliwia w Gdańsku, wszyscy wstali z miejsc.

Janusz był człowiekiem prostym, prostodusznym i prostolinijnym. Zawsze mówił wprost i prawdę. Był wrażliwy na otaczającą niesprawiedliwość i krzywdę ludzką. Stąd jego zaangażowanie w powstały po 1989 roku samorząd i redagowanie pism lokalnych. Ostatni wpis w jego gazecie internetowej „Pomezania” jest z maja tego roku. Niestety ciężka choroba doprowadziła go po kilku miesiącach spędzonych w wielkich cierpieniach do śmierci. Pozostawił po sobie dwoje dorosłych już dzieci Magdę i Kacpra oraz żonę Danusię, która była sensem i miłością jego życia.

Janusz był dobrym i szlachetnym człowiekiem, który zawsze spieszył kochać ludzi. Ze wzajemnością, co można było zobaczyć w minioną sobotę, na wiejskim cmentarzu w Jerzwałdzie. Naszym obowiązkiem jest zachowanie dobrej pamięci o Nim i pamięć o Jego twórczości. Janusz żył tak jak chciał i potrafił, i umarł kiedy chciał.

Wiktor Marek Leyk

Janusz Sokołowski - In Memoriam

Charakterystyczna, bardzo szczupła sylwetka, gitara, przymały płaszczyk lub za duży sweter, zużyta teczka gminnego urzędnika, znakomita vis komika i zabójczy, czarny beret z dużą antenką, naciśnięty na uszy i lewe oko – tak najczęściej występował na scenach kabaretowych, współzałożyciel i twórca jednego z najlepszych kabaretów w historii polskiego kabaretu amatorskiego, zmarły ostatnio, Janusz Sokołowski.

Kabaret „GWUŚĆ” powstał na początku lat siedemdziesiątych przy Miejskim Domu Kultury w Szczytnie, a współtworzyli go, mało jeszcze znany wówczas artysta – amator i muzyk Krzysztof Daukszewicz oraz traktorzysta Państwowego Ośrodka Maszynowego, Marek Bednarek, grający na akordeonie. Janusza Sokołowskiego (Sokoła) poznałem osobiście w Zakopanem, na organizowanych tam wielokrotnie, ogólnopolskich spotkaniach kabaretowych „O ZŁOTE ROGI KOZICY”. W roku 1977 kabaret „GWUŚĆ” z MDK w Szczytnie zaliczany był do ścisłej czołówki polskich kabaretów, obok kabaretu „SSAK” (znakomity duet: Skalczyński - Pyżalski), „Contra” z Radomia, „Jeż” z Lublina, czy „PAJĄK” z Kielc (Marek Kumański i koledzy).

„GWUŚĆ” został jednym z laureatów konkursu w roku 1977, właśnie na 400-lecie Zakopanego z brawurowo zagranym programem pt. „Ale Mexyk …”, a Janusz Sokołowski wraz z kolegami zbierał owacje na stojąco od licznie zgromadzonej, rozbawionej do łez publiczności.

Janusz uśmiechał się na scenie bardzo rzadko. Stworzył w ten sposób sylwetkę polskiego, kabaretowego Bustera Keatona, rozśmieszającego publiczność pozornym, aluzyjnym i romantycznym „smuteczkiem” na twarzy.

Pamiętam, że gdy kilku artystów kabaretowych przeglądu kabaretowego w Zakopanem (m.in. Wiesława Niderausa) zatrzymała bez powodu zakopiańska milicja obywatelska, albowiem władza socjalistyczna z pasją nie cierpiała kabaretów, Janusz brał dzielnie i odważnie udział w „ataku kabaretowym” na Komendę Milicji w Zakopanem i skutecznym „odbiciu zakładników”. Został dodatkowo wyróżniony za tę akcję m.in. wraz z autorem tego wspomnienia przez głównego prowadzącego Marka Pacułę z Krakowa.

Był człowiekiem pogodnym, zdolnym i szlachetnym, dobrym kolegą i wiernym przyjacielem. Cześć jego pamięci.

Tadeusz Jan BOGUSZ