Ponad 30 strażaków zmagało się z ogniem, ratując płonącą halę produkcyjną firmy „Novum” w Gromie. Akcję utrudniał wiatr, który wiał w niekorzystnym kierunku, powodując rozprzestrzenianie się ognia na coraz większe połacie dachu. Mimo zniszczeń, jakie dotknęły firmę, nikt z załogi nie straci pracy.

Fabryka w ogniu

Do tego tragicznego wydarzenia doszło w miniony czwartek 5 lutego o godz. 18.00, kiedy to w zakładzie nie było już pracowników. Zarzewie ognia powstało w górnych partiach kotłowni, skąd płomienie szybko przeniosły się na kryty papą dach, ogarniając praktycznie całą jego powierzchnię. Jednak dzięki sprawnej akcji strażaków szybko opanowano żywioł i nie dopuszczono do rozprzestrzenienia się ognia na dolne partie hali produkcyjnej. Ta okoliczność sprawiła, że starty wywołane pożarem nie były duże.

- Cenniejsze maszyny i sprzęt wyniesiono, ale i tak to, co pozostało w hali nie spłonęło - poinformował „Kurka” dyrektor firmy „Novum” Andrzej Chmieliński.

Trudno ocenić mu w tej chwili straty. Szczęściem nie są one zbyt wielkie, ponieważ pożar wybuchł w takim okresie, kiedy produkcja na dobrą sprawę jeszcze się nie rozwinęła.

- Całe to wydarzenie, to na pewno poważny cios dla zakładu, ale w żadnym wypadku nie jego koniec - zapewnił „Kurka”, dodając, że nikt z załogi nie zostanie zwolniony, bo produkcja ruszy niebawem. Obecnie pracownicy zakładu, a jest ich tu zatrudnionych ponad 70, pracują przy usuwaniu skutków pożaru.

Marek J. Plitt