Miało być nadzwyczajnie i walnie, a wyszło prawie jak zwykle. Kolejne klubowe zebranie mające ratować tonący MKS Szczytno przez swoją znaczną część przypominało poprzednie bezproduktywne posiedzenia. Do małego, wymuszonego przełomu, jednak doszło.

Iskierka nadziei

W poniedziałkowy wieczór członkowie klubu i jego sympatycy zebrani w Domu Rzemiosła liczyli na przełom . Walne nadzwyczajne zebranie, zwołane z inicjatywy Jana Świerczewskiego i Romana Kaszubowskiego, oficjalnie wciąż jeszcze członków zarządu, upłynęło jednak pod znakiem chaosu. Nie brakowało osobistych wycieczek, zastrzeżeń do prawidłowości procedur odnośnie zwołanego zebrania, dyskusji prowadzących donikąd i … przejawów niekompetencji osób próbujących sterować jeszcze klubem. Pojawiły się także propozycje dotyczące przyszłości szczycieńskiej piłki. Mówiono o połączeniu MKS-u z Redą czy też pozostawieniu w klubie samych grup młodzieżowych. Pomysły te nie znalazły jednak poklasku. Zgromadzeni dowiedzieli się wreszcie, jaka jest kwota zadłużenia MKS-u. Wynosi ono blisko 40 tys. zł. Część tej sumy, 11 tys. z odsetkami, to pieniądze, które klub powinien zwrócić miastu za niewłaściwe dysponowanie finansami z samorządowej kasy. Jeśli odda je do połowy stycznia, ma szansę ubiegać się o dotację na rok 2010. Właśnie sposoby zwrócenia przede wszystkim tej ostatniej kwoty zdominowały ostatnią część posiedzenia.

– Daję 10 tysięcy – zaofiarował właściciel sklepu sportowego Ryszard Orkwiszewski, któremu nota bene klub też jest winien pieniądze. Mimo apelu nie znalazł na sali chętnych, którzy dorzuciliby coś do tej puli.

– Postaramy się jako zarząd znaleźć te pieniądze – zadeklarował Roman Kaszubowski, po czym osoby władające do tej pory klubem… zasiadły do rozmów na temat tego, co powinno być chyba ustalone już w momencie wejścia do sali. Dług, jak zapewniono, ma zostać spłacony w ciągu tygodnia, a dalszy ciąg zebrania, połączony z wyborem nowych władz, zaplanowano na przyszły poniedziałek.

(gp)