Życie boleśnie doświadczyło 56-letniego Bogusława Dębka z Gromu. Mimo niepowodzeń, stara się radzić sobie sam, ale nie zawsze mu się to udaje. Mężczyzna kilka razy w tygodniu dojeżdża rowerem do Szczytna, by zbierać puszki aluminiowe i inne odpady, które później można sprzedać.

Jeden talerz, łyżka i garnek

TRZEBA COŚ ROBIĆ

Przechadzając się po mieście, możemy od czasu do czasu zauważyć ludzi zbierających odpady. Jedną z takich osób jest Bogusław Dębek z Gromu. Do Szczytna przyjeżdża rowerem, nie bacząc na pogodę.

- Zimą zbieram puszki, butelki i inne rzeczy, które mogę sprzedać - mówi pan Bogusław. Za uzyskane w ten sposób pieniądze najczęściej kupuje jedzenie. Od wiosny do późnej jesieni pomaga gospodarzom z okolicznych wsi przy pracach polowych: rąbie drewno, grabi. Pracuje również przy sianokosach na tyle, na ile pozwala mu zdrowie. W zamian za to otrzymuje najczęściej ciepłą strawę. Czasem ktoś da mu jedzenie do domu. Zbiera również grzyby, które sprzedaje w skupie.

- Trzeba coś robić, a nie użalać się nad sobą. Nie mogę siedzieć bezczynnie, bo nie będę miał za co żyć - mówi.

Zanim zaczął podupadać na zdrowiu pracował w pegeerze, potem w Zakładzie Gospodarki Komunalnej w Pasymiu. Mężczyzna ma sentyment do minionych czasów, mile je wspomina.

- Za komuny było dobrze. Człowiek miał pracę. Jak się zmienił ustrój, to pracodawcy nie chcą rozmawiać z osobami w moim wieku.

SAMOTNE ŻYCIE NA PODDASZU

Pan Bogusław wiedzie samotne życie w jednym pokoju na poddaszu. W pomieszczeniu jest zimno, bo nie ma centralnego ogrzewania. Pod ścianą stoi mały, brązowy piecyk. Kiedy pan Dębek rozpali w nim ogień, powoli zaczyna robić się ciepło. Służy on także do podgrzewania wody na herbatę i do mycia. Bieżącej wody nie ma, pan Bogusław czerpie ją z przydomowej studni. Naczynia myje w misce.

- Mam tylko jeden talerz, łyżkę i garnek - tłumaczy mężczyzna. Warunki zamieszkania są fatalne. Po wejściu do pomieszczenia na pierwszy rzut oka widać brak „kobiecej ręki”. Czasem mężczyzna próbuje ogarnąć, zamiatając podłogę. Wygląd starych mebli sprawia,

jakby czas cofnął się o kilkanaście lat. Szare ściany już dawno zapomniały o farbie i pędzlu. W pokoju panuje półmrok, więc lokator zapala żarówkę. Czasem można usłyszeć muzykę z radia.

- Wszystkie informacje ze świata i z kraju czerpię z tego odbiornika. Telewizora nie mam - tłumaczy Bogusław Dębek.

Los go nie oszczędzał. Wykryto u niego astmę oskrzelową, którą odziedziczył po ojcu. W razie ataku duszności musi użyć inhalatora. Ma go zawsze przy sobie. Oprócz tego schorzenia cierpi także na cukrzycę. Czterokrotnie trafiał do szpitala. Obecnie pozostaje pod opieką lekarza w Pasymiu. Z powodu chorób nikt nie chce go zatrudnić na stałe. Jego jedynym stałym źródłem utrzymania jest skromny zasiłek. Miejsko-Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Pasymiu przyznał mu taką pomoc od maja 2004 roku.

- Za ten zasiłek nie da się przeżyć całego miesiąca - mówi mężczyzna.

ODEBRANE DZIECI

Pan Bogusław miał rodzinę, żonę i dziecko. Małżeństwo się rozpadło, bo zbyt często zaglądał do kieliszka.

- Teraz piję bardzo rzadko - twierdzi. Z czasem los uśmiechnął się do niego ponownie. Otrzymał szansę na założenie nowej rodziny. Nie był sam, czuł się potrzebny. Poznał kobietę. Wspólnie zaczęli wieść życie. Z ich związku urodziło się czworo dzieci. Szczęście nie trwało jednak zbyt długo.

- Odebrano nam dzieci. Nie potrafiłem zaopiekować się nimi odpowiednio - przyznaje z żalem pan Bogusław. Wiadomo, że dwoje zostało adoptowanych przez rodzinę z Kanady, dwójka pozostałych przez Niemców.

- Nie mogę się z nimi kontaktować ani listownie, ani telefonicznie mówi z żalem mężczyzna.

MIOTŁY Z WIERZBY

Sołtys Gromu Andrzej Kwiatkowski zna sytuację pana Bogusława, ale tylko pobieżnie. Potwierdza, że mężczyzna nie stroni od pracy.

- Robi miotły z wierzby. Sam kupuję do niego kilka sztuk co roku - mówi sołtys. Postrzega go jako spokojną i wyciszoną osobę.

- Pan Dębek nie zwracał się do nas o pomoc w postaci żywności czy opału - informuje z kolei Sylwia Bloch, pracownik Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Pasymiu.

Pomimo ciągłych zmagań z trudnościami losu, pan Bogusław stąpa twardo po ziemi. Deklaruje, że chce pracować i liczy na to, że dostanie od życia jeszcze jedną szansę.

Joanna Durda