W jeziorze Kalwa nie ma ryb – potwierdzają kolejni wędkarze, którzy przez tydzień zarzucali wędki na pasymskim akwenie. Przyczyn doszukują się w złej polityce administrującego jeziorem zakładu rybackiego.

Kalwa bez ryb

ZŁAPANIE RYBY GRANICZY Z CUDEM

Trzy tygodnie temu pisaliśmy o niepokojących sygnałach nadchodzących znad jeziora Kalwa. Dotyczyły one malejącej liczby ryb w atrakcyjnie położonym pasymskim akwenie. Po naszej publikacji odezwali się inni wędkarze potwierdzający wcześniejsze doniesienia.

Janusz Majkowski i Waldemar Arczewski od lat wędkują w różnych rejonach Polski. W tym roku część wakacji postanowili spędzić z rodzinami nad Kalwą. W tym celu zarezerwowali domek letniskowy. Licząc na udane połowy, mocno się jednak rozczarowali.

- Tydzień tu już siedzimy, ale złapanie ryby przekraczającej 20 cm graniczy z cudem – mówi Janusz Majkowski. - To się nie mieści się w głowie – dodaje jego kolega Waldemar Arczewski. Obaj wcześniej łowili w okolicach Ostródy, Iławy i Miłomłyna, ale tam takich problemów nie mieli. Z rozmów, które przeprowadzili z miejscowymi wędkarzami wynika, że sytuacja ma charakter powszechny. - To bardzo dziwne, tym bardziej, że samo jezioro i jego okolice są bardzo urocze – zastanawiają się turyści.

Paweł Pieczkowski i Władysław Żak z Wrocławia, których także spotkaliśmy nad Kalwą, na Mazurach są pierwszy raz i również bardzo rozczarowani.

- Na Odrze łowimy duże leszcze i okonie, trafia się nawet sandacz. Tu całkowite bezrybie – rozkładają ręce wędkarze. Próbowali łowić z łódki i z brzegu, ale brała co najwyżej mała płotka.

Zarówno oni jak i wędkarze z Kielc próbowali różnych metod.

- Łowiliśmy na pinkę, białe i czerwone robaki, rosówki, kukurydzę, wszystko co tylko było możliwe – mówi Janusz Majkowski, dodając, że łącznie wysypali do jeziora 15 kg zanęty leszczowej i linowej. - Nic to nie dało. Więcej już tu nie przyjedziemy - zapowiadają.

ZEZWOLENIA DLA KAŻDEGO

Zdaniem turystów z Kielc przyczyną braku ryb w jeziorze może być nadmierne ich odławianie przez dzierżawcę akwenu, jak i brak kontroli nad przestrzeganiem zasad wędkarskich.

- Gdy kupowaliśmy tutaj zezwolenia na połów ryb nikt nie wymagał od nas okazania karty wędkarskiej – dziwią się turyści. Przez cały okres ich pobytu w Pasymiu nie spotkali żadnego strażnika, który kontrolowałby wędkujących. - W innych rejonach Polski jest to nie do pomyślenia - porównują. To według nich oznacza, że gospodarującemu tu zakładowi rybackiemu zależy przede wszystkim na pieniądzach, a nie na tym, by łowiącymi były osoby znające regulamin wędkarski. Efektem tego jest to, co zauważyli - sporo łowiących wyciąga z wody niewymiarowe ryby.

Wędkarze z Kielc i Wrocławia uważają, że sytuacja ta wymaga pilnego zainteresowania ze strony Polskiego Związku Wędkarskiego, władz samorządowych i wojewódzkich.

- Przecież to w ich interesie jest, aby przyjeżdżali tu turyści – podkreślają.

Andrzej Olszewski/fot. A. Olszewski